– Wyjazd na Antarktydę… Może wydawać się to niewiarygodne, ale odkrywasz nowe lądy…
To spełnienie marzeń z dzieciństwa. Zawsze byłem fanem powieści podróżniczych. Zachęć osobę, aby zobaczyła coś nowego i nieznanego. Jak szalony.
– Chcesz pojechać na Antarktydę?
– Nie możesz iść dalej. To przygoda, wyzwanie. Ciężko powiedzieć. Inny świat.
– Jak dołączyłeś do zespołu?
– Pomyślałem, że jestem bardzo wysportowany i chciałem spróbować czegoś ciekawego. Na przykład przygoda na Antarktydzie. Widziałem w internecie ogłoszenie Polskiej Akademii Nauk o grupie kończącej podróż. Poszukiwali m.in. elektryka i piekielnika. Mam te moce. Zgłosiłem się na ochotnika. Pomyślnie zdałeś egzaminy, badania, szkolenia i wkroczyłeś w nieznane. Jechaliśmy z Gdyni do polskiej stacji polarnej. Podróż trwała 40 dni i była fantastyczna. Za drugim razem jest tak samo. Proces przebiegał tak samo, ale zakwalifikowałem się na stanowisko inżyniera energetyki, lecieliśmy przez Dubaj, Rio de Janeiro i Buenos Aires, potem autobusem do Mar de Plata i stamtąd promem na lotnisko w południowych Szetlandach. . .
– Pierwsza podróż na Antarktydę w 2014 roku. Drugi ostatnio
– To już 39. rejs Polskiej Akademii Nauk na Antarktydę z Wyspy Króla Jerzego na Szetlandy Południowe na Antarktydzie. Spędziłem rok w Polskiej Stacji Badawczej. Poszedłem zostać elektrykiem. Po raz drugi brałem udział w wyjeździe jako ekspert ds. energii. Byłem odpowiedzialny za wytwarzanie energii elektrycznej w ogóle na wodę, olej, paliwo, elektryczność i całą energię elektryczną na stacji. Pracuję z pełną odpowiedzialnością.
– Jak wygląda życie pod kołem podbiegunowym?
W teorii wszystko jest tuż pod naszym nosem. Codziennie jedz, śpij i pracuj. Człowiek odpręża się psychicznie od wszystkiego. Nie zabrano tam pieniędzy, bo nie były potrzebne. Wycieczka potrwa rok, ale niektóre grupy będą tylko latem. Tylko nieliczni zostają na zimę. Możesz poznać ciekawych ludzi z całego świata. Przyjeżdżają tam naukowcy z Meksyku, Turcji, Brazylii, Argentyny, Chile, Nowej Zelandii i Wielkiej Brytanii. Cały świat Ameryki trwa. Naukowcy badają życie zwierząt i roślin, które są nieliczne, ale bardzo interesujące. Rośliny rozwijają się bardzo wolno, a proces ten wygląda inaczej niż mazur. Jednak otoczenie jest bardzo czyste. Jest niesamowite.
– Czy naukowcy prowadzą dochodzenie i martwisz się o sprzęt?
– Elektryczność i Transport. Wszystko na stacji zasilane jest prądem, który jest wytwarzany przez trzy moduły, z których dwa są bezczynne, a jeden non-stop. Funkcjonowanie zakładu uzależnione jest od branży energetycznej. Są też pływające instrumenty, więc udaliśmy się w różne miejsca, aby naukowcy mogli pobrać próbki do badań. Zespół techniczny stacji jest tutaj, aby pomagać naukowcom i dbać o sprzęt, więc zawsze działa.
– Ile osób pracuje w Polskiej Stacji Badawczej?
W lecie maksymalnie 36 osób. Zimą przez 7 miesięcy przebywało 6-8 osób.
– Długo na poczcie. Jak pracowałeś
– To jest wyzwanie. Zimą żyje w ciemności. To jest bardzo trudne. Lato w ruchu, naukowcy idą, coś się dzieje, badają. Nie będziesz się nudzić. Zima to siedmiomiesięczna „izolacja”. Brak telewizji, radia, internet jest bardzo słaby. Na szczęście jest biblioteka. W zwyczaju wszyscy zabierają w podróż swoje ulubione książki i wyjeżdżają. Księgozbiór się powiększa. Istnieje serwer z tysiącami filmów. Jest też muzyka i gry. Siłownia i siłownia. Możesz urozmaicić swój czas. Czasami wiatr wieje mocno przez tydzień i powala. Wtedy nie opuszczaj fundamentu. Osoba czasami jest zdenerwowana, sfrustrowana i przygnębiona. Musisz mieć silną duszę. Wokół jest szare i zakurzone. Bez kolorów i zapachów. Jedzenie się pogarsza.
– Czy żywność jest w większości mrożona i konserwowana? Dla kogo gotują?
– Dwa razy w roku świadczone są na zasadzie wyżywienia. Wszystkie przedmioty są importowane, gdy zespół badawczy przyjeżdża na stację i wyjeżdża „na wakacjach”. W rzeczy samej. Po pierwsze są to mrożonki, słoiki i puszki. Po długim dniu tracisz dużo świeżych warzyw i owoców. Gdy wychodzisz ze stacji, mężczyzna sprzedaje kotlety na pomidory lub drobną cebulę. Szef kuchni jest tylko latem. Zimą ci, którzy zostają na stacji, pracują w kuchni.
– A zwierzęta?
Zasada jest bardzo ważna. Są ich ziemiami. Jeśli zobaczysz na drodze słonia morskiego, unikaj go. Jeśli leży przy schodach, nie możesz nim rzucić. Pingwiny też mają pierwszeństwo. Obok stacji jest kilka tysięcy. Nie boją się ludzi, można je postrzegać jako zwierzęta domowe i godzinami.
– Czego możesz się od nich nauczyć?
Mój ulubiony przykład. Kiedy nadchodzi czas usamodzielnienia się małych pingwinów, rodzice przestają im pomagać. Muszą się dostosować. Dorosły pingwin odpycha go. Małe dzieci muszą nauczyć się żywić się same. Według badaczy polarnych pingwin trafia do żłobka, gdzie opiekuje się nim pod okiem kilku dorosłych pingwinów.
– Atmosfera, współpraca i relacje… jak to jest?
Przychodzą tam ludzie otwarci. Nie ma znaczenia, czy jesteś nauczycielem, lekarzem, mechanikiem czy kierowcą ciągnika. Wszyscy pracują razem. Na stacji zwyczajowo wszyscy pracują w kuchni i sprzątają całą stację, niezależnie od wykonywanej pracy. Jesteśmy drużyną. Kolejną zasadą jest nie marnowanie jedzenia.
Jak komunikacja z bliskimi?
Stacja posiada telefon internetowy. To fajna rozmowa, ponieważ uzyskanie nieznanej odpowiedzi zajmuje kilka sekund. To zależy od pogody. Kiedy wieją silne wiatry, trudno nawiązać połączenie. Generalnie kontakt z rodziną jest stały. Kilkadziesiąt lat temu działało tam Radio Gdynia. Do Polski można dzwonić przez pięć minut raz w miesiącu, to wszystko. Teraz inaczej.
Czy to praca czy wakacje na Antarktydzie?
Jeśli dobrze myślisz, organizujesz i planujesz wszystko, to nie jest praca, to przerwa. Ale trzeba pamiętać, że to też obowiązek. Nie możesz iść kilka godzin ani iść na brazylijską stację przez dwa dni. W tym momencie coś może się wydarzyć na stacji i trzeba szybko zareagować.
– Ale czy już czas wracać?
– Najpierw trzydniowy rejs statkiem na Falklandy, potem powrót do domu samolotem. Niektórzy wykorzystują ten czas na zwiedzanie Ameryki Południowej. Inni, w tym ja, idą prosto do domu. Kiedy byłem na suchym lądzie, leżałem na trawie z żółtymi dmuchawcami. Był zielony i ładnie pachniał. Wyjątkowe doświadczenie. Potem oczywiście poszedłem na piwo. Kiedy mężczyzna wraca do domu, ogarnia go niezwykłe uczucie, które bardzo trudno opisać. Musisz żyć.
– Kiedy jest następny lot?
– Jestem zakochany …
Renata Schepenek
„Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Guru sieci. Organizator. Geek kulinarny. Amator telewizyjny. Pionier kawy. Alkoholowy narkoman.”