Wilfredo Leon opowiada o zarobkach siatkarzy i piłkarzy. „Każdy sport jest oceniany nieco inaczej”.

Justina Krupa: – Chciałabym zapytać o język aktualnie używany w Twoim domu. Czy jest po polsku czy po hiszpańsku? Wiem, że twoja żona zna hiszpański.

Wilfredo LeonRealistycznie głównym językiem jest hiszpański. Najłatwiej porozumieć się z żoną w tym języku. Chciałbym, aby moje dzieci mogły automatycznie porozumiewać się w dwóch językach, więc pozwalam im komunikować się ze mną po hiszpańsku, podczas gdy moja żona Majorzata rozmawia z nimi po polsku.

Więc dzieci są elastyczne pod tym względem? Czasami małym dzieciom trudno jest przełączyć się z jednego języka na inny.

Najstarsza córka Natalia, która ma cztery lata, coraz więcej rozumie, coraz więcej mówi po hiszpańsku, trochę się uczy angielskiego i w naturalny sposób dobrze zna polski. Bardzo mnie to cieszy. Mam też nadzieję, że półtoraroczny Christian, podobnie jak Natalia, będzie w przyszłości potrafił mówić dwoma, a nawet trzema językami.

Zobacz też: Title Defenders – rywal polskich siatkarzy! Dowiedzieliśmy się o powstawaniu grup na Bliskim Wschodzie w 2021 roku

A kiedy w samochodzie puszcza się muzykę, czy jest to muzyka włoska, kubańska czy polska?

– Co za mieszanka wszystkiego. Przyznam szczerze, że gram muzykę polską, ale też karaibską, zwłaszcza kubańską, bo tam są moje korzenie. Chociaż oczywiście mówi po angielsku. Więc 40% mojej playlisty jest wypełnione angielskimi piosenkami, a reszta to mieszanka muzyki polskiej, rosyjskiej, włoskiej, karaibskiej i kubańskiej.

Może mógłbyś nam coś polecić z tej kubańskiej sekcji playlisty?

– Możesz słuchać piosenek z Buena Vista Social Club lub Havan D’Primer. Bardzo lubię twoją muzykę.

Albo oddział Orishas.

– O tak, Orisha!

Twoje życie jest teraz nieco podzielone między Włochy, Polskę i Kubę. Wiem, że w młodości miałeś tyle doświadczenia, że ​​pracowałeś między dwoma domami, bo żeby grać w siatkówkę, musiałeś wcześniej przeprowadzić się z domu rodzinnego w Santiago de Cuba do Hawany.

– Teraz nie jest łatwo. Skupiam się, nazwijmy to, w Polsce, ale „moim miejscem pracy” są Włochy. Spędzam dużo czasu we Włoszech. Kuba z kolei to „ośrodek wypoczynkowy”, oprócz codziennego życia. Staram się spędzać tam dużo czasu z rodzicami, chociaż rzadko mam na to okazję.

Czy miałeś okazję zabrać swoje dzieci do swojej ojczyzny, na Kubę?

– Natalia została już zaoferowana Kubie, już tam była. Chociaż myślę, że nic nie pamiętam z tej rezydencji, ponieważ byłem wtedy bardzo młody. Ale gdybym miał okazję, po igrzyskach chciałbym z rodziną wrócić na Kubę, aby moi dziadkowie mieli szansę ponownie zobaczyć swoją wnuczkę. Dowiaduje się więc trochę o kulturze kraju swojego ojca.

Słyszałem, że kiedyś zasugerowałeś rodzinie z Kuby, żeby dołączyli do ciebie i przeprowadzili się do Polski, ale nie przyjęli tej oferty.

Przyjąłem ofertę dobrze, ale powiedzieli mi, że są dwie rzeczy, które są szczególnie ważne w ich życiu: rodzina i przyjaciele oraz to, że potrafią swobodnie porozumiewać się w języku, który znają. W naszej rodzinie musimy być blisko siebie. Jednak w wieku 56 czy 57 lat nie jest łatwo przenieść się do innego kraju i zacząć praktycznie od zera. Zwłaszcza, że ​​moi rodzice nie znają polskiego i będą polegać tylko na mnie. Pracuję jednak głównie poza granicami Polski. Dlatego powiedzieli mi: Odwiedzimy Was i spędzimy trochę czasu w Polsce, ale potem wrócimy na Kubę.

A jaka była reakcja ludzi na Kubie po tym, jak zdecydowałeś się zmienić swoje reprezentacje kolorów? Jak to odebrano?

– Muszę przyznać, że do tej pory żaden z moich przyjaciół czy znajomych na Kubie nie zareagował podejrzliwością typu: „Dlaczego zdecydowałem się na taką zmianę ?!” Nie było żadnych negatywnych reakcji. Dokładnie odwrotnie. Wiedzą, że urodziłem się i wychowałem na Kubie, ale teraz jedyne co robię to Polska. To też ich uszczęśliwia. Nadal traktują mnie jak kogoś, kto z nimi dorastał. W jego stosunku do mnie nic się nie zmieniło.

Kuba otworzyła się nieco bardziej na świat zewnętrzny w ostatnich miesiącach lub latach z powodu zmian politycznych, które tam zaszły. Czy nie widzisz takiego zjawiska?

– Tak, trochę się otworzyłem. Obecnie na Kubie mamy dostęp do internetu, co było bardzo trudne do osiągnięcia kilka lat temu. To jest krok naprzód. Obecnie na Kubę mogą przyjeżdżać ludzie z wielu krajów i są to surowsze ograniczenia. To także powiew wolności, a nie tylko turystyka. Ogólnie rzecz biorąc, sami Kubańczycy mają teraz bardziej elastyczne możliwości podróżowania za granicę. Na samej wyspie było również wiele zmian, które wcześniej byłyby trudne do wprowadzenia.

Ostatnio wokół projektu, który wskrzesiliście z żoną, było dużo szumu. Chodzi o rozwój drugoligowego klubu Anioły UMK Toruń. Wydaje się, że mają ambicje, aby kiedyś w przyszłości zostać zespołem na obecnym szczeblu Zaksa Kędzierzyn Koźle. Dlaczego właściwie są anioły?

Od jakiegoś czasu rozmawiamy z żoną o tym projekcie. Wcześniej myśleliśmy, że to się stanie dopiero po zakończeniu mojej kariery. Okazuje się jednak, że jest szansa na realizację takiego projektu wcześniej, dzięki braciom Lyman, Carol i Matthews. Odbyliśmy naprawdę dobrą rozmowę i wyszła odpowiednia chemia, więc zdecydowaliśmy się rozpocząć ten projekt już teraz. Nazwę „anioły” wybraliśmy ze względu na kształt anioła w herbie Torunia. W rzeczywistości chcielibyśmy, aby ta drużyna była w Plus Liga maksymalnie za 4-5 lat. To jest nasz cel. A kiedy to zrobimy, będziemy ciężko walczyć o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. To najważniejszy turniej europejski.

Czy cieszysz się, że Twoja żona bierze udział w tym projekcie? Miał być wiceprezydentem.

– Absolutnie. Właśnie rozmawialiśmy o tym, że nie chciałem być sam nad tym projektem i odłożyć go na bok. Poziom językowy i prawniczy był lepszy. Poza tym, jeśli jestem aktywnym sportowcem, powinienem bardziej skupić się na grze. Chcę grać zawodowo przez co najmniej kolejne osiem lat. W takim przypadku żonie będzie łatwiej nadążać za najnowszymi wiadomościami klubowymi i akademickimi.

Czy Twoje dzieci będą trenować w Twoim klubie?

Tak, będą w naszej akademii. Chcę, żeby rozwijały się w sporcie. Nie wiem, czy w przyszłości staną się zawodowymi sportowcami. Na początku prawdopodobnie potraktowaliby ją jak każde inne dziecko w naszej akademii, jak grę. Ale także w pełnym skupieniu.

Ale czy nie będą trenować tak ciężko, jak ty w dzieciństwie? Ponieważ czytałem, że trenowałeś tak długo, że w końcu zemdlałeś po powrocie z zajęć z wysiłku.

To zdecydowanie nie jest nasz cel. Od mojej młodości sport rozwijał się nieco i nie sądzę, że jest to obecnie najwłaściwszy sposób szkolenia dzieci. Zwłaszcza, że ​​sam tego spróbowałem. I po prostu nie wyszło dobrze, bo trenowałem już kilka godzin. Mam nadzieję, że wszystkie dzieci z Akademii otrzymają zrównoważoną dawkę wysiłku i będą chciały wrócić do treningu następnego dnia.

Czy nie sądzisz, że dzisiaj mamy do czynienia z odwrotnym zjawiskiem: dzieciom brakuje konsekwencji w uprawianiu sportu, ponieważ jest tak wiele rzeczy, które je odciągają i odciągają?

– dokładnie. Chciałbym, aby te ćwiczenia dawały dzieciom odpowiednią motywację, na tyle zwracały ich uwagę, aby odwracały ich uwagę od gier komputerowych, telefonicznych lub siedzenia na czterech ścianach mieszkania. Myślę więc, że to dobra inicjatywa. Muszą nie tylko pracować godzinę lub dwie, ale także dobrze się przy tym czują. To jest cel.

Uważana jest za jedną z najlepszych siatkarek na świecie. Czy jednak nie miałbyś nic przeciwko temu, że istnieje tak ogromna dysproporcja w zarobkach dużych graczy, a nawet niektórych koszykarzy i siatkarzy? Nie sądzisz, że to problem?

– Nie widzę w tym problemu. Każdy sport jest oceniany nieco inaczej. Rozumiem bardzo dobrze, że jedna dyscyplina matematyczna jest bardziej widoczna i obserwowana niż druga. Pracujesz nawet ciężej w jednej dyscyplinie niż w innej. Ale zawsze musimy patrzeć poza poziom finansowy. Pieniądze to nie całe życie. Moi rodzice wychowali mnie w ten sposób i mentalność. Musisz też przyjrzeć się temu, co daje Ci satysfakcję. To, co pozwala ci się rozwijać jako człowiek, to twoja osobowość. W siatkówce pracujesz tak ciężko, że nie skupiasz się na sobie, ale na innych, na drużynie. Jest to wysiłek zespołowy, jeśli nie jesteście zjednoczeni, nic nie zostanie osiągnięte. Tak to widzę. To ważna nauka. Jestem jedynym dzieckiem i zazwyczaj rodzice psują te dzieci. Czasami osoby te unikają trochę kontaktu z innymi ludźmi, ponieważ są trochę aspołeczne. A w moim przypadku tak nie było. Bo siatkówka nauczyła mnie, że warto spędzać czas z innymi, rozumieć potrzeby innych i pomagać, kiedy tylko się da. Dziś jestem bardzo dumny z systemu, który wybrałem.

A czy w przyszłości postrzegasz siebie jako trenera siatkówki, czy jesteś aktywistą? Czy pracowałbyś na takim stanowisku w Polsce?

– To bardzo dobre pytanie. Niedawno nawet w rozmowie z trenerem Vitalem Heinenem powiedziałem, że nie widzę siebie jako trenera. Mówi, że mam potencjał. Nie wiem, zobaczymy, co pojawi się w przyszłości. W tej chwili postrzegam siebie bardziej jako aktywistkę niż trenera.

Ale generalnie w Polsce?

– Tak, na podstawie tego, co robię w Polsce.

Chodzi o to, że jego temperament jest zbyt impulsywny, by być trenerem.

Nie analizowałem tego zbyt wiele, pod różnymi kątami i z różnych stron. Ale nie sądzę, żebym miał cierpliwość, by zmierzyć się z uczuciami trenera na boisku. Muszę zobaczyć, jak to będzie, gdy mój dyplom wygaśnie. Gdyby jednak miało to związek z faktem, że pracuję jako trener, zobaczylibyśmy, jaka byłaby moja impulsywność.

Na koniec chciałbym zapytać o kampanię promocji szczepień, w której brałem udział z innymi sportowcami. Kiedy Perugia był na minusie, podobno miał problemy z podróżą do Polski i czuł ograniczenia związane z koronawirusem na swojej skórze. Czy widzisz potrzebę zwiększenia liczby szczepień?

Przede wszystkim chciałbym na ten temat powiedzieć, że szczepienia pozwalają każdemu, kto je zabiera, szybciej wrócić do normalnego życia. Ryzyko rozwoju chorób jest znacznie zmniejszone, co jest ważnym aspektem. Ponadto, jeśli chcemy wrócić do dawnego życia: pracy bez masek, wspólnego spędzania czasu w restauracjach czy u sąsiadów, nie bojąc się infekcji i przykrych konsekwencji, to lepiej, żebyśmy wszyscy się zaszczepili i poczuli więcej. spokojna. Wszyscy to docenimy.

Interia przemówiła i przetłumaczyła Justyna Krupa

Justina Krupa, Entrea

You May Also Like

About the Author: June Wilkinson

"Pionier w mediach społecznościowych. Miłośnik muzyki. Zły student. Introwertyk. Typowy fan piwa. Ekstremalny webinnik. Fanatyk telewizji. Totalny ewangelista podróży. Guru zombie."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *