Zima w Polsce jest tak sroga, że Leon Daniel Fernandez (Ghijon, 1989) po długim dniu pracy ma trudności z wejściem do domu. „Od jakiegoś czasu próbuję otworzyć drzwi” – mówi ze śmiechem po drugiej stronie słuchawki. „Zamek był zamarznięty i musiałem poprosić sąsiadów o ciepłą wodę, żeby go otworzyć” – kontynuuje. Ten szczegół jest powszechny w Krakowie, bo o tej porze temperatura wynosi około -15 stopni Celsjusza. „Trochę mi tego szkoda, ale dzięki śniegowi powstają też niezłe zdjęcia” – mówi, patrząc na szklankę do połowy pełną.
Jasne jest, że kto się nie pociesza, to dlatego, że nie chce, a kto chce czegoś, kosztuje go to coś. Ten człowiek z Gijon mieszka w Polsce od nieco ponad roku, bo ten kraj dał mu szansę na radykalną zmianę w swoim życiu. „Pracowałem w Madrycie w świecie finansów” – wyjaśnia. Nie podobała mu się ta biurowa rutyna, ponieważ w wolnym czasie zajmował się garncarstwem. „Przez dwa lata uczyłem się w szkole ceramicznej i nagle pojawiła się szansa na pracę w Krakowie” – mówi.
Wielu – prawie wszyscy – mówiło mu, że zwariował. Nikt nie rozumiał, że w środku pandemii zmienił kraj, aby poświęcić się rzemiosłu. „Środowisko mówiło mi, żebym tego nie robił, ale zostałem przekonany” – mówi. Dzięki nim osiadł tam i rozpoczął nowe życie, chociaż robak nadal go kąsał i zaczął produkować własne dzieła. – Przygotowałem już pierwsze projekty i szukam miejsca, w którym mógłbym w styczniu lub lutym rozpocząć własny biznes – świętuje.
W tym kraju przedsiębiorczość jest bardziej powszechna niż u nas, zwłaszcza wśród młodych ludzi. „Wszyscy moi znajomi otworzyli w zeszłym roku własne firmy” – podkreśla. „Polska to wschodzący kraj z dużym potencjałem” – kontynuuje, wyjaśniając, że bardzo dobrze witają tam ludzi z odległych stron, takich jak on. „Są bardzo gościnni i bardzo pokorni, prawdopodobnie ze względu na historię, która się za nimi kryje. „Bardzo doceniają nasze zainteresowanie ich krajem i kulturą”.
Leon oczywiście ma im za co dziękować, bo to miejsce pozwala mu spełnić swoje marzenie, jakim jest nic innego jak zarabianie na życie ceramiką. Jednak przez głowę przelatuje mu myśl o powrocie. Uważa, że „jest bardzo prawdopodobne, że kiedyś wróci, bo przemysł ceramiczny przeżywa duże ożywienie”. „Chciałbym otworzyć pracownię w Asturii” – wyobraża sobie, przypominając tradycję, jaką ta sztuka ma w naszym kraju. „Przed rewolucją plastiku wszyscy używali dzbanków, a teraz, gdy się odrodziła, trzeba je tylko cenić tak, jak w innych krajach” – mówi. Oszacowanie tego wymaga założenia cen: „Wczorajsze koszty były bardzo różne, ponieważ miała miejsce produkcja masowa, a projekty nie były tak skomplikowane” – wyjaśnia.
Po czternastu miesiącach spędzonych poza domem stało się jasne, że Leon podjął słuszną decyzję o wyjeździe. „Praca przy komputerze oznacza, że na osiem godzin musisz przestać być sobą. A bycie przy tokarce oznacza spędzanie czasu na kontemplacji, przywoływaniu wspomnień i myśleniu o przyszłości” – mówi ze wzruszeniem kogoś, kto widzi, jak ugniata swoje marzenia.
„Introwertyk. Myśliciel. Rozwiązuje problemy. Specjalista od złego piwa. Skłonny do apatii. Ekspert od mediów społecznościowych. Wielokrotnie nagradzany fanatyk jedzenia.”