Patrząc w kamerę niczym „Zbrodnia Ferpecto”, polski szlachcic zaczyna opowiadać o swoim życiu w obskurnym XVII-wiecznym miasteczku. Jego celem jest między innymi wzbogacenie się i zostanie najsłynniejszym Janem Pawłem w historii Polski. Zaczęliśmy dobrze. Jean-Powell z 1670 r. to całkowicie niekompetentna osoba, która zawsze przedkłada własne interesy i pragnienia nad interesy ludzi, którymi rządzi i którymi zarządza. Cóż, właściwie zarządza połową, mniejszą połową, resztę sprzedał swojemu sąsiadowi Andre w chwili słabości. Nie wybaczył sobie.
Z dumą przedstawia nam swoją rodzinę: zakonnicę, która ledwo mówi, roztargnioną i imprezującą pierworodną, cynicznego i przebiegłego syna duchownego oraz bardzo niezależną i kompetentną młodą dziewczynę. Ostatnia to Aniela, grana przez Martynę Byczkowską, którą poznaliśmy już w „Total Beginners”, kolejnym polskim serialu, który niedawno miał premierę na Netfliksie. Rodzina w ogóle nie działa, ale ponieważ format to głupia komedia, nic się nie dzieje, jest trochę wewnętrznej logiki, która na to pozwala. Wszyscy oni, a także spora liczba innych mieszkańców miasta, będą opowiadać, patrząc w kamerę lub wykazując sarkastyczne spojrzenia, odziedziczone z innych seriali i filmów. Prawdą jest, że są o krok od nadmiernego wykorzystania zasobów i marnowania zasobów.
Mieszkańcy tego bardzo biednego miasteczka żyją szczęśliwie dzięki swojej małej tawernie i uroczystościom, a motywacją są także wszelkie głupie spory, które rzucają promień słońca w ich nudny dzień pracy wśród błota i ekskrementów. Jednym z nich jest Maciej, Litwin, który trafił tam po odbiciu, ma bardziej nowoczesnego, lżejszego ducha i szeroki uśmiech: razem z Anelą jest najlepszym partnerem dla widza, na którym możemy umieścić nasze cel. zaufanie. Oto jedyna kotwica, bo wszyscy inni to szaleni klauni, którym nie możemy ufać. Nie trzeba dodawać, że nastąpi miłość, klasyczna miłość nastoletnia, pełna wątpliwości i nieporozumień, które dopełnią fabułę. Przeszkodą jest zazwyczaj zalotnik będący synem biznesmena, do czego rodzice Anili chcą ją narzucić, bo ich życiowym marzeniem jest wydawanie dzieci za mąż w wielkim biznesie.
W jakiś sposób serialowi udaje się poruszyć tysiąc tematów i tematów, czy to we współczesnym świecie, na przykład zmiany klimatyczne czy telefony komórkowe, czy w świecie starożytnym: zarządzanie różnorodnością religijną, podatki, demokracja i demagogia, przestępczość i detektywi, alkoholizm czy zdrady. . Żaden z tematów nie jest poruszany w najmniejszym stopniu, ale biorąc pod uwagę ich format, nie jest to konieczne. Ujmujący wszechświat tej wioski działa na nas jak rodzaj strefy komfortu, bezpiecznej strefy średniowiecznego nonsensu bez dramatu, jakbyśmy padali ofiarą kojącej wycieczki, która również nas nie znudziła. Jest znacznie mniej ryzykowna niż klasyki gatunku, takie jak „Rycerze Kwadratowego Stołu”, a tutaj humor jest łatwiejszy do opanowania, ale powinien przykuć twoją uwagę na dobry czas. Nie ma serca filmu o Shreku, ponieważ nie dba o to, że troszczymy się o jego bohaterów, i chociaż reszta średniowiecznych filmów ma mnóstwo epiczności, nie ma tu ani grama sagi, dzięki Bogu. To wręcz absurdalny świat, w którym każdy jest szczęśliwym przegranym.
Nie, nie jest tak dobra i kompletna jak „Biuro”. Dla zabicia czasu to niezły nonsens i naprawdę chcę zobaczyć wersję hiszpańską. Zasoby są powtarzalne, ale nie nudne, tempo jest szybkie, ale z odpowiednimi hamulcami – w tym produkcją teledysków i klipami z werblami w tle i światłami dyskoteki – scenografie są doskonałe i proste, a kostiumy oszałamiające. Komediowa wizja większości artystów jest tak wspaniała, jak scenariusz głupi, głupi w najlepszym tego słowa znaczeniu. Tym, którzy przez nadmiar próżności nie widzieli, przynajmniej od czasu do czasu, tej opowieści o życiu i śmierci jako wielkiej komedii, nie spodoba się to wcale.
„Niezależny przedsiębiorca. Komunikator. Gracz. Odkrywca. Praktyk popkultury.”